Ciekawe przypadki

"Gazeta śledcza"

Akustyczna zmiana płci

Dramatis personae (dane zmienione):

Kazimierz W. – właściciel firmy

Iwona S. – sekretarka

Karol D. – znajomy sekretarki

Przemysław Z. – wg sekretarki – znajomy Karola D.

Kazimierz W., właściciel dobrze prosperującej firmy, otrzymuje od swojej sekretarki Iwony S. propozycję udziału w bardzo korzystnej transakcji. Przedsięwzięcie polega na importowaniu z Niemiec samochodów, które w Polsce można odsprzedać z dużym zyskiem. Zakupem aut ma zająć się mieszkający na stałe za zachodnią granicą Przemysław Z. Warunkiem przystąpienia do przedsięwzięcia jest wpłata 200 tys. zł na konto Iwony S., która pośredniczy w kontaktach pomiędzy mężczyznami.

Sekretarka otrzymuje umówiony przelew od właściciela, a po kilku dniach Kazimierz W. odbiera telefon od Przemysława Z., który potwierdza otrzymanie środków, jednocześnie informując, że pierwsze samochody dotrą do Polski w ciągu dwóch tygodni. Niestety, termin nie zostaje dotrzymany, finalizacja transakcji odwleka się. Przemysław Z. kilkakrotnie dzwoni do Kazimierza W. prosząc o cierpliwość. Właściciel firmy zaczyna się niepokoić. W kilku rozmowach z Iwoną S. porusza temat wiarygodności Przemysława Z. Kobieta uspokaja go. W miarę upływu czasu Kazimierz W. nabiera jednak coraz większych podejrzeń. Zaczyna nagrywać rozmowy telefoniczne z Przemysławem Z. i Iwoną S. Gdy w dalszym ciągu sytuacja nie ulega zmianie, decyduje się oddać sprawę do Prokuratury.

Pojawiają się dalsze komplikacje – nie udaje się potwierdzić ani miejsca pobytu Przemysława Z., ani danych kontaktowych, co prowadzi do wniosku, że człowiek ten prawdopodobnie nigdy nie istniał. Ograny ścigania zaczynają szukać osoby, która na potrzeby mistyfikacji, mogła udawać niemieckiego wspólnika. Pierwszym podejrzanym zostaje Karol D., kolega Iwony S., który rzekomo pomagał jej nawiązać kontakt z Przemysławem Z. Próbka jego wypowiedzi oraz nagrania rozmów Kazimierza W. z Przemysławem Z. i Iwoną S. zostają przekazane biegłemu do analizy fonoskopijnej, która prowadzi do następujących wniosków:

1. Ze stuprocentową pewnością można stwierdzić, że zarejestrowane kwestie nie zostały wypowiedziane przez Karola D.

2. Osoba podająca się za Przemysława Z. używała urządzenia zmieniającego głos.

3. Niektóre z wypowiedzi Przemysława Z. pod względem stylistycznym (ale nie gramatycznym) są charakterystyczne dla żeńskiego sposobu wysławiania się.

Biegły bada nagrania wypowiedzi Przemysława Z. w celu określenia algorytmu odpowiedzialnego za zniekształcenie głosu. Po jego zdefiniowaniu możliwe jest odwrócenie efektu zmiany głosu. Dopiero wtedy oczywistym staje się, że rzekomym Przemysławem Z. jest sama Iwona S. To jej głos został zmieniony przez elektroniczne urządzenie, co potwierdza szczegółowa analiza fonoskopijna. Iwona S. zostaje zatrzymana i po przedstawieniu dowodów przyznaje się do przywłaszczenia sobie kwoty 200 tys. zł.

 


 

Przestrzenna rekonstrukcja sceny zbrodni

Dramatis personae:

Damian R. - oskarżony

Paweł P. – kolega Damiana R.

Wioletta B. – matka Damiana R.

Jacek B. – ojczym Damiana R.

Agata B. – siostra Damiana R.

Dawid P. – napastnik

Sebastian G. – napastnik

Jest 9 marca 2012 roku. Rodzina R. spędza piątkowe popołudnie w swoim mieszkaniu w Koszalinie. Razem z nimi przebywa Paweł P., o rok starszy kolega 21-letniego Damiana R. W pewnym momencie do lokalu wdziera się dwóch bardzo agresywnych i uzbrojonych napastników. Jeden z nich jest zamaskowany. Zamierzają załatwić porachunki z Damianem R, ale przy użyciu pistoletu (a raczej jego atrapy, jak okazało się w toku śledztwa) i metalowej teleskopowej pałki zastraszają całą rodzinę. Wioletta B., matka Damiana R., korzystając z zamieszania, wybiera numer alarmowy policji, zgłasza zdarzenie i nie wyłącza komórki, dzięki czemu całe zajście zostaje nagrane na policyjny rejestrator.

Damian R. staje w obronie matki, ojczyma i małej siostry. Do ręki chwyta nóż kuchenny o dwudziestocentymetrowym ostrzu. Dochodzi do szarpaniny, podczas której napastnicy odnoszą poważne obrażenia: Sebastian G. otrzymuje dwa ciosy nożem a Dawid P. – pięć. Obaj wykrwawiają się i umierają jeszcze przed przyjazdem policji.

Główne pytanie procesowe brzmi: czy Damian R. przekroczył granice obrony koniecznej poprzez zastosowanie sposobu obrony niewspółmiernego do niebezpieczeństwa zamachu? Odpowiedzi może udzielić dwóch biegłych z dziedziny fonoskopii, którym zlecono dokonanie rekonstrukcji zdarzeń na podstawie analizy nagrania uzyskanego z policyjnego rejestratora. Zadanie dodatkowo utrudnia fakt, że siedem obecnych w mieszkaniu osób wpadło w panikę i używało głównie krzyku. Opinie eksperckie obu biegłych, choć w niektórych punktach sprzeczne, to jednak w najważniejszych kwestiach wykazują całkowitą zbieżność, a w innych się uzupełniają, co pozwala w sposób niebudzący wątpliwości zrekonstruować faktyczny przebieg zdarzenia. Możliwe staje się stwierdzenie czy bójka miała miejsce wyłącznie w mieszkaniu (co wskazywałoby na konieczność obrony), czy jednak do części zdarzeń doszło na klatce schodowej (co sugerowałoby, że napastnicy byli w odwrocie, a oskarżony podążał za nimi zadając ciosy w plecy). Sąd przyjmuje tę drugą okoliczność. Damian R. zostaje skazany na 10 lat więzienia. Sąd apelacyjny w Szczecinie podtrzymuje ten wyrok.

Więcej informacji:

1. http://www.gk24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20130302/KOSZALIN/130309922 
2. http://www.gk24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20131001/KOSZALIN/131009972
3. http://www.gk24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20131115/KOSZALIN/131119754
4. http://wiadomosci.onet.pl/szczecin/dwa-glosne-procesy-wracaja-na-wokande/l4htq

 


 

Zazdrosny mąż

Dramatis personae (dane zmienione):

Teresa M. – kobieta nękana przez byłego męża

Karol B. - pierwszy mąż Teresy M.

Krzysztof M. - drugi mąż Teresy M.

Jan D. – ojciec Teresy M.

W małej miejscowości nad Wisłą dochodzi do niecodziennej sytuacji – numery alarmowe zarówno policji, jak i straży pożarnej oraz pogotowia przyjmują zgłoszenia stanowiące zarzuty pod adresem Krzysztofa M. – drugiego męża Teresy M. Informator, który za każdym razem przedstawia się innym imieniem i nazwiskiem, oskarża mężczyznę o urządzanie awantur, bicie dziecka, podpalenie stodoły, a nawet pogoń z nożem za ojcem Teresy M. – Janem D. Jednakże po sprawdzeniu zgłoszeń okazuje się, że żadne z tych zdarzeń nigdy nie miało miejsca. Telefony najwyraźniej były obliczone na wprowadzenie w błąd służb alarmowych. Policja próbuje ustalić czy Teresa i Krzysztof M. nie uwikłali się w konflikt z kimś, kto mógłby takie połączenia wykonywać. Podczas przesłuchania mężczyzna jednoznacznie wskazuje na pierwszego męża Teresy M. - Karola B, który pod wpływem alkoholu niejednokrotnie groził rodzinie M. rękoczynami, ponieważ była żona wraz z partnerem nie dopuszczali do spotkań pijanego z dzieckiem.

Sprawa wydaje się oczywista. Konieczne jest jedynie potwierdzenie tożsamości głosów Karola B. i telefonicznych informatorów. Biegły otrzymuje do analizy nagrania rozmów oraz materiał porównawczy uzyskany od byłego męża Teresy M. Badanie fonoskopijne wykazuje, iż rzeczywiście wszystkie telefony zostały wykonane są przez jedną i tę samą osobę podającą różne nazwiska. Brak jest jednak zbieżności cech fonetycznych występujących w obydwu próbkach materiału. Co również istotne, okazuje się, że Karol B. cierpi na zaburzenie wymowy nazywane jąkaniem kloniczno-tonicznym. Biegły stwierdza więc, iż głosy podejrzanego oraz telefonicznego informatora są na tyle różne, że nie można ich przypisać jednej i tej samej osobie.

Pojawia się zatem podejrzenie, że Karol B. wynajmuje kogoś, kto wykonuje telefony. Wśród 14,5 tys. mieszkańców miejscowości, ok. 5 tys. stanowią mężczyźni w wieku zgodnym z charakterystyką głosu fałszywego informatora. Kiedy wydaje się, że śledztwo utknie w martwym punkcie, biegły wiedziony intuicją wnioskuje o pobranie materiału porównawczego od drugiego męża, a także ojca Teresy i najbliższych sąsiadów płci męskiej.

Analiza fonoskopijna jednoznacznie wykazuje, że głos informatora telefonicznego jest identyczny z głosem… Krzysztofa M. Okazuje się, że mężczyzna, aby pozbyć się Karola B. z życia swojej rodziny wymyśla iście makiaweliczny plan. Zgłoszeniami pozostawianymi na policji, pogotowiu i w straży pożarnej obciąża samego siebie, po czym rzuca podejrzenia na pierwszego męża jako prawdopodobnego sprawcę. W swoich kalkulacjach nie uwzględnia, że ktokolwiek może przejrzeć tak skomplikowaną intrygę.